Społeczne zainteresowanie problematyką dorosłych osób, które wychowywały się w rodzinach z problemem alkoholowym pojawiło się w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Znacznie wcześniej interesowano się dziećmi z rodzin alkoholowych. Już w XIX wieku można odnaleźć pierwsze znaczące publikacje na ten temat. Wiązało się to ze wzrostem badań nad alkoholizmem, jaki nastąpił w tym okresie. Od wielu lat trwa żywe zainteresowanie konsekwencjami dorastania dzieci w środowisku rodzinnym z problemem alkoholowym. Problemy Osób Dorosłych Dzieci Alkoholików tworzy uwewnętrzniona w okresie dorastania, wieloczynnikowa (obejmująca procesy i zjawiska) wielowymiarowa (obejmująca struktury człowieka) reakcja na destrukcyjne sytuacje i relacje w systemie rodzinnym, uniemożliwiająca bądź utrudniająca projektowanie własnego życia oraz aktywizująca zaburzenia o charakterze klinicznym. Dla dzieci alkoholików rzeczywistość rodzinnego systemu jest nieprzewidywalna i niespójna. Granice codzienności wyznaczają nieplanowane, nagłe sytuacje i intensywne wydarzenia, które nie układają się w ciągłość, zrozumiałą chronologię i hierarchię. Rzeczywistość poza systemem opiera się na innych zasadach, ocenach, kryteriach i oczekiwaniach. Odpowiedzi na tą niespójność dzieci alkoholików szukają od najmłodszych lat w sobie i w sobie odnajdują przyczyny. Nie ma nikogo, kto by im wyjaśnił sytuację w jakiej się znalazły; wytłumaczył przyczyny zjawisk, w których uczestniczą, jako wywołanych zaburzeniem systemu spowodowanego chorobą jednego z jej członków. W ten sposób tworzy się kolejny, wewnętrzny świat własnych wyjaśnień, rozumień, znaczeń, a w konsekwencji postaw i zachowań, tak odmienny od rzeczywistości. Bolesne zderzenie, konfrontacja, odkrywanie sprzeczności następuje już przy osiąganiu dorosłości. Funkcjonowania pomiędzy tymi różnymi światami, relacjami, wymaganiami, tworzy rozdarcie, frustracje, zagubienie, wyobcowanie. W takich warunkach utrudnione jest trwałe zakorzenienie, ugruntowanie, co składa się na doświadczenie „psychologicznej bezdomności”. Planom towarzyszy chaos, przypadkowość, a jednocześnie mobilizacja w poszukiwaniu jakiejś wersji życia, odgadywaniu, co jest w nim ważne i jak należy postępować aby przetrwać. Wciąż trwa dyskusja wśród badaczy i praktyków czy tzw. „syndrom DDA” istnieje. Wspólne dla wszystkich dzieci wychowanych w rodzinach dysfunkcyjnych jest to, że każde z nich jest Osobą potrzebującą wsparcia, pomocy, a czasem leczenia. Niewątpliwie identyfikacja siebie jako „dziecka alkoholika” stanowić może początek rozumienia siebie, rozpoznawania źródła problemów, jest tymczasową tożsamością.
Jednym z centralnych zjawisk towarzyszących chorobie alkoholowej w rodzinie jest długotrwałe doświadczenie stresu. Jego źródłem jest nieprzewidywalność zachowań osoby uzależnionej, chaos, konflikty wyrażające się w formie kłótni awantur, zachowania przemocowe. Narażenie na utrzymujący się stres i niemożność poradzenia sobie z chronicznym stanem napięcia emocjonalnego jest czynnikiem sprzyjającym zaburzeniom zdrowia psychicznego i fizycznego. Specyfiką funkcjonowania rodziny alkoholowej jest brak kontroli. Alkoholik stracił kontrolę nad swoim piciem i jego konsekwencjami, a w efekcie nad swoim życiem. Partner życiowy to najczęściej osoba współuzależniona, czyli taka, która bezskutecznie próbuje kontrolować to, co jest poza zasięgiem jej możliwości, czyli picie alkoholika, przez to dziecko odczuwa brak dostępności do obydwojga rodziców, a jego potrzeby są zaniedbywane. Trzy reguły utrwalane w doświadczeniach dzieci w rodzinach alkoholowych to „nie mów”, „nie ufaj”, „nie czuj”. Zasada „nie mów” oznacza zakaz ujawniania tego, co dzieje się w rodzinie; zasada „nie ufaj” jest „tragiczną mądrością” dziecka wychowywanego w klimacie chaosu i nieprzewidywalności. Zaufanie wobec obietnic uzależnionego rodzica kończyło się rozczarowaniem, stąd lepiej było nie ufać, bo taka postawa zabezpieczała przed bolesnym poczuciem zawodu. Wreszcie zasada „nie czuj” działała ochronnie, zabezpieczając przed przeżywaniem trudnych emocji lęku, wstydu, smutku. Uzależnienie jednego z rodziców powoduje, że w rodzinie panuje niski poziom zaufania i wsparcia emocjonalnego, uboga komunikacja interpersonalna i niski poziom autonomii. Takie rodziny najczęściej separują się od innych rodzin. Czynniki te sprzyjają niepełnemu rozwojowi osobowości młodzieży, co wyraża się w ich problemach w kontaktach społecznych, w kontaktach intymnych z rówieśnikami, zachowaniach asertywnych oraz zbyt dużym poziomem kontroli siebie lub innych osób. Stąd w dorosłym życiu doświadczają szeregu różnorodnych problemów wpływających na to, że ich działania charakteryzują się powtarzaniem pewnych schematów i odgrywaniem tych samych ról, które pełniły w dzieciństwie. Brakuje w ich zachowaniu nowych reakcji na znane sytuacje lub adekwatnej odpowiedzi na nową sytuację. Z moich obserwacji zauważyłam następujące problemy ograniczające kreatywność i spontaniczność: duży poziom lęku, brak zaufania do innych, niemożność nazwania swoich uczuć i ich wyrażania, brak otwartości, nadmierna kontrola, perfekcjonizm, niemożność znalezienia nowego pomysłu, brak swobodnej improwizacji, czy nawet niechęć do improwizowania, porównywanie się z innymi, poczucie niskiej samooceny, poczucie bycia gorszym, samotność, smutek, ostry samokrytycyzm, niezdolność do odprężania się i spontanicznej zabawy ze względu na wysoki poziom samokontroli, wypieranie własnych potrzeb. Wyrażały się one w tematach podejmowanych przez pacjentów w trakcie psychodramy z protagonistą jak : „ Spotkanie z poczuciem własnej wartości”, „Dlaczego jestem smutna”, „Mój lęk od zawsze”, „Samotność opuszczonego dziecka”, „Skąd się bierze moja niechęć do siebie”, „Czym jest moje ciemnowidztwo”, „Porzucenie kontroli i odcięcie się od manipulacji”, „Jaka jestem naprawdę”, „Wszechogarniający lęk”, „Zadawalam wszystkich oprócz siebie”, „Dlaczego nie potrafię powiedzieć nie”, „Czym jest mój chaos”. Często osoby w grupie miały trudność ze znalezieniem np. symbolu – chusty, który wyrażałby obecny stan emocjonalny. Pojawiał się opór w grupie w postaci śmiechu, nadmiernego przeszkadzania w zajęciach, rozmawiania. Podczas pracy z protagonistą, pod wpływem silnych emocji, osoby na widowni bardzo tłumiły uczucia, które się w nich pojawiały (zakładały ciemne okulary aby nie widać było ich łez, kaptur, a czasami nawet prosiły o możliwość wyjścia z sali). W trakcie rozgrzewek pojawiała się nieufność przed innymi, wyrażana w unikaniu kontaktu wzrokowego, czy fizycznego, nadmierna kontrola, ośmieszanie, czy wręcz agresja. Osoby mówiły o pustce w głowie w momencie, gdy miały wybrać sobie role; często grały samych siebie w grach grupowych lub ich role były bardzo mało rozbudowane. Nie pozwalały sobie na większą ekspresję, bliższy kontakt z innymi. Czasami nie były w stanie przydzielić żadnego zdania rzeźbie, którą miały w trójkach stworzyć, udzielały mało informacji podczas omówienia pracy z protagonistą, czy gry grupowej. Niekiedy nadmiernie kontrolowały przebieg całego spotkania, narzucając zarówno grupie, jak i mnie tematy prac, czy kolejne zadania. Moja definicja syndromu DDA jako terapeuty psychodramy brzmi następująco: zespół objawów powstałych pod wpływem traumatycznych, zagrażających poczuciu bezpieczeństwa doświadczeń z dzieciństwa, ograniczających wolność jednostki w postrzeganiu siebie, innych, rzeczywistości oraz hamujących podejmowanie swobodnych działań, mających na celu pełne wyrażenie siebie w kreatywnym i spontanicznym współdziałaniu z innymi.